Jako pierwsi zaczęli pić yerba mate green Indianie Ameryki Południowej już w czasach prekolumbijskich. Mieli zwyczaj zaparzać yerba mate w naczynkach o charakterystycznym kształcie i początkowo pili ją cedząc przez zęby. Z czasem wprowadzono do rytuału picia tego boskiego napoju zwyczajną słomkę, która jednak nie sprawdzała się, ponieważ rozdrobnione liście ostrokrzewu przedostawały się do ust. Zaczęto więc z czasem używać powszechnie bambusowej rurki zakończonej ślepo, którą podziurkowano i to był strzał w dziesiątkę. Od tej pory zaczęto spożywać yerba mate green tylko przez rurkę zakończoną siteczkiem - stała się ona prototypem bombilli. Wraz z rozwojem cywilizacji rozpoczęto masową produkcję bombilli metalowych, które z czasem zaczęły świadczyć o dobrobycie jej posiadacza. Przeróżne zdobienia i inkrustacje oznaczały bogactwo i dobrobyt. Indianie jednak po dziś dzień piją yerba mate przez bambusowe bombille, choć są i tacy, którzy wolą rozkręcaną metalową, ponieważ można jej długo używać i czyścić regularnie bez obaw, że się zatka.
Po przybyciu do Ameryki Południowej kolonizatorów szybko zaczęto dostrzegać korzyści jakie daje picie yerba mate green. Indianie pomagający przybyszom z Europy w poruszaniu się po nieznanym lądzie potrafili znieść wielogodzinny marsz bez jedzenia. Potrzebowali tylko co jakiś czas napić się tajemniczego napoju. Zmęczenie i szkorbut marynarze szybko zaczęli pokonywać pijąc również tak jak Indianie napar z yerby.
Gdy pod koniec XVI w. przybyli hiszpańscy Jezuici na ten ląd bardzo szybko zauważyli zbawienne działanie ostrokrzewu paragwajskiego i jako pierwsi zaczęli go uprawiać! Przy misjach jezuickich powstawały wielkie kolonie rolne zwane redukcjami, w których zatrudniano ludność indiańską. Plantacje przynosiły ogromne dochody i dzięki nim powstało potężne tzw. Państwo jezuickie o dużym znaczeniu politycznym. Po kasacji zakonu Jezuitów w XVIII w. plantacje podupadły, a imponujące budowle zarosły lasem.
Kowboje południowoamerykańscy zajmujący się hodowlą bydła i ujeżdżaniem koni i byków zwani gaucho od zawsze pili yerba mate green. Do ich żelaznego zestawu, który towarzyszył im w koczowniczym życiu należała: stalowa bombilla, drewniana lub metalowa mate, czajnik do gotowania wody i oczywiście yerba mate.
W wieku XVIII/XIX bogacze ziemscy mogli pozwolić sobie na najdroższe i najpiękniej inkrustowane naczynia mate' i bombille a do przygotowywania napoju wykorzystywali służących.
W połowie XIX wieku lekarz i naturalista francuski Amadeo Bonpland, zapoczątkował studia naukowe, rozwijając badania, które w początkach XX. stulecia pozwoliły na założenie pierwszych plantacji. Zostały one założone w rejonie misji Jezuitów w San Ignacio. Plantacje yerba mate zaczęły się odradzać, a dość dużą rolę w tym procesie odegrali Polacy - osadnicy z początku XX w. Używany przez polskich osadników wóz czterokołowy do dziś nazywany jest „carro polaco”.
Picie yerba mate green w XX w. szybko rozprzestrzeniło się na inne kraje świata. Obecnie produkcja ostrokrzewu paragwajskiego wynosi ponad 300 mln. ton (!) i wciąż rośnie.